04
luty
pkmd_dyskowce_krakow2
« z 5 »

I Polskie Mistrzostwa Dyskowców.

Sam pomysł zorganizowania w Krakowie I Polskich  Mistrzost w Dyskowców z udziałem akwarystów zagranicznych  zrodził się w 2005 roku na jednym z posiedzeń Zarządu PKMD. Nie trudno się domyślić, że odegrały tu też rolę względy ambicjonalne. Jeśli takie imprezy potrafią urządzać w swych  krajach  Niemcy czy Czesi, to dlaczego nie polscy akwaryści?
W pierwszym rzędzie trzeba było zabezpieczyć około 100 zbiorników konkursowych  wraz z całym wyposażeniem (pokrywy z oświetleniem, grzałki i filtry). Sprawa nie była bagatelna, gdyż w tym wypadku akwarium konkursowe jest  duże (jego wymiar to: 80x35x45 cm) i na 1 dyskowca przypada około 130 litrów wody. W tej sprawie zarząd PKMD zwrócił się o pomoc do firm: Akwa–Rynkar, Aquael i Aqua Szut, spotykając się z daleko idącym zrozumieniem.

Nie bez znaczenia był przy tym fakt, że trzy wspomniane firmy, oraz firma Wromak, udostępniły wcześniej na potrzeby PKMD po jednym zbiorniku dekoracyjnym z podstawą i pokrywą o pojemności około 800 litrów każdy. Wykorzystywane one były do tej pory w czasie prezentacji dyskowców i innych  ryb na różnego rodzaju pokazach  w kraju. Obecnie miały one posłużyć jako uzupełnienie ekspozycji PKMD. Niezmiernie miłym akcentem, który dodatkowo zmobilizował członków PKMD do działania była okoliczność, że firma Tropical, z chwilą powzięcia wiadomości o imprezie, z własnej inicjatywy wystąpiła z propozycją pomocy
i współpracy.
Mistrzostw Dyskowców, które były dla PKMD najważniejszą częścią imprezy, ryby oceniało międzynarodowe jury, którego przewodniczącym został Prezydent Europejskiej Federacji Dyskowców (EDF), Pan BERND DEGEN. Ponadto w jego skład weszli sędziowie z Austrii, Czech  i Polski.
Polski Klub Miłośników Dyskowców wybrał bodaj najtrudniejszą dla organizatora opcję. Urządzenie tak wielkiej ilości akwariów było nie lada przedsięwzięciem. Dość powiedzieć, że dyrekcja targów „Chemobudowa” stwierdziła, że w historii ich  działalności, była to najdłużej przygotowywana impreza i organizujący ją ludzie przez cały czas mieli co robić. Cała filozofii a imprezy podporządkowana została celom dydaktyczno–propagatorskim. ZOO– Festiwal nie przypominał więc pod żadnym względem typowych  dla Polski i urządzanych  w wielu miastach  targów, a ich  adresatem był „człowiek z ulicy” — potencjalny przyszły hobbysta..